czwartek, 26 maja 2011

Dalszy ciąg....

     Wstałam szybko z łóżka, po czym pobiegłam do łazienki. Obmyłam twarz chłodną wodą, by jak najszybciej pozbyć się śladów po koszmarnej nocy. To był tylko sen, powtarzałam sobie w myślach.
      Po wyjściu z łazienki wróciłam pospiesznie do pokoju, by nikt nie zauważył wyrazu mojej twarzy.
       - Och, dziś jest ten wyjazd! – szepnęłam do siebie. – Muszę się jak najszybciej spakować i pobiec do domu Stefana.
         Włożyłam na siebie pospiesznie jedną z kilkunastu par dżinsów, które leżały w mojej szafie. Założyłam też obcisły czerwony top, czarną kurtkę i parę ulubionych trampek. Do walizki wrzuciłam kilka par spodni, bluzki, sukienki, bieliznę i oczywiście kilka par butów. Zabrałam też kosmetyczkę.
     Przygotowałam się pospiesznie do wyjścia.
- Tylko nie zrób czegoś głupiego – usłyszałam jeszcze głos cioci Jenny.
- O Elenie mówisz? Ona przecież jest święta! – dodał Jeremy.
Uśmiechnęłam się do niego koślawo i ruszyłam w stronę domu Stefana. I Damona, dodałam w myślach. – Muszę o nim zapomnieć.
Kilkanaście minut później byłam na miejscu. Stefan i Bonnie już na mnie czekali. Dziewczyna podbiegła do mnie, a Stefan pakował jej bagaże do swojego czerwonego Ferrari.
- Jesteś wreszcie, Eleno! – Bonnie rzuciła mi się na szyję i uściskała mnie. Widać była bardzo podekscytowana wyjazdem.
- No jasne, że jestem. Przecież obiecałam – odpowiedziałam i wysłałam jej jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.
- Dziewczyny – dobiegł nas głos Stefana – bagaże spakowane. Eleno, daj swoje.
   Podałam mu walizki i wsiadłam na przednie siedzenie samochodu. Bonnie zajęła miejsce z tyłu.
Po pięciu minutach Stefan był już w środku. Pocałował mnie delikatnie w policzek. Miałam wrażenie, że Bonnie zaśmiała się cichutko.
- Gotowa? – zapytał i uśmiechnął się do mnie ukazując komplet śnieżnobiałych zębów.
- Chyba tak – odwzajemniłam uśmiech.
- Hmmmm… Chyba zostawiłem w domu kluczyki do samochodu. Poczekajcie chwilę…
- Nie, to ty poczekaj. Ja pójdę. Zostawiłeś je na stole do kawy w salonie, prawda? – zapytałam.
- Jak dobrze mnie znasz – odpowiedział i znów ucałował mnie w policzek. – Ale może jednak ja pójdę. Nie chcę, byś musiała się nadwyrężać.
- Och, czy ty nie przesadzasz? – uśmiechnęłam się słodko.
- Pójdzie ktoś wreszcie po te klucze, czy będziecie tak w kółko się uśmiechać i gadać? – zapytała wesoło Bonnie.
- Ja pójdę – odpowiedziałam. – Przyda mi się krótki spacerek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz